Jak co roku popływaliśmy w doborowym towarzystwie! Jak co roku było przecudownie!
Czytaj dalej
Archiwum kategorii: biwak
Wiosenny Zlot wariatów z Reconnet.pl
Zlot był, jak co roku wiosną. Cza było być! No i co zrobisz? Nic nie zrobisz…!
Ognisko & kulig. Posiedziane, pohulane.
W niedzielę, 12 lutego było mi dane posiedzieć przy ogniu, popichcić, pożreć oraz pohulać sankami i snołowym bordem za ponad stu końmi.
Marshall Mazury Canoe 2016
Późno. No ale co zrobisz? Nic nie zrobisz.
Lepiej późno niż wcale. Strzelam więc krótką relację z tegorocznego mazurskiego spływu Canoe. Spływ na który zapraszałem w kilku miejscach, m. in. na ForumWodne.pl – Spływ Canoe Mazury oczywiście odbył się. :) Frekwencja dopisała, płynęliśmy w 15 osad.
Wystartowaliśmy 3 lipca z Sorkwit. Pokrótce postaram się naświetlić jak było. Po kolei więc…
W Sorkwitach jest bardzo fajny ośrodek PTTK. Zameldowaliśmy się tam 2 lipca z piękną pogodą w pakiecie.
II Polski Dzień Kanu, Nadwarciański Gród.
Spacerek ze spinningiem i posiadówka nad Pisą.
Tiaaaa… Napisałbym, że wyciągnąłem moich chłopaków na spinning ale po pierwsze założenie było takie, że będzie nie tylko łowienie ale i zwykła szwendaczka plus posiadówka, a po drugie nic nie złowiliśmy, głupio więc byłoby napisać, że byliśmy na rybach. :)
Ale po kolei – wybraliśmy się nad Pisę – lubię tamte tereny – konkretnie w pobliże ujścia Pisy do Narwi. Szwendaczkę rozpoczęliśmy od mostu w Morgownikach, gdzie zostawiliśmy zaparkowany czołg.
Spływ Canoe, Mazury 2015
Spłynęło się. :)
Tak jak zakładałem – spłynąłem wraz z zacnym towarzystwem rzeką Krutynią oraz kilkoma jeziorami. Po kolei…
Czwartek, 2 lipca:
Startowaliśmy na Krutyni w miejscowości Krutyński Piecek. Akurat tam jest przenoska i świetne miejsce na wodowanie łódek. Najpierw jednak część z nas musiała odczekać swoje na mecie w Jaśkowie, gdzie zostawiliśmy samochody. Czekaliśmy godzinę na umówionego tydzień wcześniej kierowcę… Godzina ta upłynęła na pogaduchach.
Wyprawowy powerbank.
W tym roku kilka razy wybieram się na kilkudniowe wypady stacjonarne oraz spływy kanu. Nie będą to wyprawy ze szpejem Ultra Light więc wymyśliłem sobie ciężką ale bogatą ładowarkę.
Po co ładowarka? Hmm… Wprawdzie ja umiałbym przeżyć bez telefonu ale mój starszy syn już niekoniecznie :) No ale nie tylko do telefonów ładowarka będzie wykorzystywana. Poza telefonami ładować ona będzie: akumulatorki aparatu, lampy błyskowej, akumulatory radyjek PMR, no i może jeszcze najzwyklejszego radia, coby muzyka grała.
Konstrukcja wstępna testowa przedstawia się następująco: źródłem zasilania jest dwunastowoltowy akumulator wydłubany z zasilacza UPS słusznej marki. Do niego wpięte jest kablem samochodowe gniazdo zapalniczki. Dzięki temu bardzo łatwo podłączać do niego różnego rodzaju ładowarki.
Dla zobrazowania tematu tę skomplikowaną technicznie konstrukcję wyeksponowałem na poniższych rycinach:
Technikalia.
Przez dwa ostatnie dni przeprowadziłem testy powerbanku. Naładowałem do pełna 3 aparaty telefoniczne oraz komplet akumulatorów Ni-MH 2000mAh.
Powerbankowy akumulator 7Ah wyjęty z UPS’a miał napięcie 13.07V.
Po dwudniowych testach napięcie spadło do 12.86V.
Chyba więc nieźle! :)
Przyszłość.
Testowy zestaw uzupełniony będzie przede wszystkim o zdobycze techniki kosmicznej – jeden lub dwa panele fotowoltaiczne, po chłopsku mówiąc solary. Żeby było bogato będzie tego jakieś 10W i około 500mA. Do tego dojdzie regulator ładowania/rozładowania, a cały zestaw (oprócz paneli) trafi do niewielkiej obudowy.
Plusy:
– same plusy: niski koszt powerbanku, dużo prądu, możliwość ładowania najróżniejszych urządzeń
Minusy:
– gabaryty i waga (razem z panelami będzie ok. 3250g)
Plusy zacne, minusy nie są bolesne w przypadku kilkudniowych wypadów stacjonarnych w teren czy spływów canoe.
Mając taki powerbank, na bogato czy dla jaj można nawet odpalić router WiFi z internetem od Pleja na środku jeziora. :)
Posiadówa PBIV, Skierniewice
Zachciało się do lasu. W zasadzie to do lasu nie przestaje się chcieć.
Inaczej więc: zdarzyła się okazja żeby wyjść w teren. Okazją był początek tzw. „długiego weekendu”. Prognoza pogody jak zawsze w takich przypadkach nastrajała optymizmem. Miało poadać bez przerwy.
Jako że w teren fajnie iść z kimś, do kogo można ryj otworzyć zaprosiłem do wspólnego wypadu kilka zacnych osobistości. Iść chciał każdy, nikt nie mógł.
No dwóch takich wyłamało się – wraz ze mną na posiadówę przybyli Boguś niewiedzieć czemu Rajmundem zwany oraz Sikor, człowiek który się osom nie kłania jak się później okazało.
Prognozy pogody zrobiły nas w konia i sprawdziły się. Od rana padało.
Na miejsce bytowania dotarliśmy w sobotę około jedenastej. Cały czas udając, że nie pada rozbiliśmy tarpy i… Zalegliśmy pod moim bogatym zadaszeniem.
Spływ Canoe, Mazury 2014.
Aktualizacji ciąg dalszy. Dla urozmaicenia nie będzie po kolei. :)
Sierpień 2014 – spływ kanu jeziorami mazurskimi.
Jakoś zawsze ciągnie mnie na Mazury. Od dłuzszego czasu łaził za mną pomysł popływania z moimi chłopakami po jeziorach. Z pomysłu urodził się taki plan: kilka dni, spływ z północy na południe z finiszem na jeziorze Nidzkim. Na początku zakładałem 5 dni i jakieś około 80-100 km płynięcia ale rewizja planu spowodowana brakiem urlopu ograniczyła zakładany czas płynięcia do 3 dni, a długość trasy o połowę. Lajt więc.
I po balu.
Z okazji moich okrągłych, czterdziestych urodzin w dniach 10 – 12 stycznia w okolicach Skierniewic odbył się bal charytatywny mający na celu wspomożenie przygłodzonego, ubogiego solenizanta. Czytaj dalej
Wisła, Warszawa, Canoe. Czyli Kanują przez Wawę.
Popływałem. W końcu! :)
Canoe ci u mnie na stanie, a pohulać po wodzie nie ma kiedy. Także kiedy tylko nadarzyła się okazja w postaci czasu wolnego oraz chęci kilku innych osób – wybrałem się na wodę.
Tym razem padło na Królową – wraz z grupką znajomych postanowilismy spłynąć warszawskim kawałkiem Wisły. Startowaliśmy w niedzielę, 10 listopada około godziny 10-tej z Portu Czerniakowskiego – stanicy Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego. Ciepło było, przyjemnie, fajnie.
– –