We wrześniu odwiedziłem Tereny Szlacheckie (czyt. Łomżę). No i matkę moją rodzoną Marię oczywiście. Zwaliłem się jej na głowę wraz z moimi chłopakami w ilości dwóch sztuk.
W Łomży jest zawsze co robić. Najpierw więc ogarniam roboty okołodomowe, które wymagają chłopskiej łapy. Później kombinuję jak tu sobie i chłopakom urozmaicić czas.
Jako że chłopaki moje to już całkiem duże byki postanowiłem że czas najwyższy żeby pobawili się żelastwem co dym robi i huk wielki. Zrobiłem im niespodziankę i zabrałem ich do Piątnicy na strzelnicę prowadzoną przez Stowarzyszenie Sagittarius.
Pokemonom aż się oczy zaświeciły. :) Zapoznali się z bronią palną i postrzelali z krótkiej i długiej. Największe wrażenie robiło wszystko. W szczególności zaś automat Kałasznikowa. Bo AK pierdolnięcie ma, szczególnie odczuwalne na strzelnicy zamkniętej w małym budynku. :)
Krótki komiks: