Było, minęło – zawsze szybko mija to co dobre!
Drugi Polski Dzień Kanu trwał tak dla mnie jak i dla większości uczestników cztery dni. Był to więc długi dzień. I ciekawy. I fajny.
Miejsce imprezy było odległe od centum Polski i Wszechświata o jakieś 200 kilometrów. Zapakowałem więc moją starą, dobrą limuzynę szpejem, żywnością oraz dziećmi w ilości sztuk 3. i ruszyłem ze Skierniewic ciut świt o siódmej na południe. Po drodze spotkaliśmy się z ekipą Różowa Dziewczynka & Glynu na stacji benzynowej przy trasie S8. Niczym dealerzy środków odurzających. :)
Po zatankowaniu czołgów, odlaniu kartofelków oraz zakupie narkotyków w postaci wódki dla ogółu i papierosów które telefonicznie zamówił kolega ruszyliśmy w dalszą drogę. Prowadziłem. Wiedziony palcem Bożym oraz Garminem tylko dwa razy skręciłem nie tam gdzie trzeba było. Ogólnie droga przebiegła bez niespodzianek i około dziesiątej w czwartek byliśmy na miejscu.
Czwartek, 26 maja 2016.
Na polu namiotowym przywitał nas Jurek, który przybył tam dzień wcześniej razem z naszymi kanadyjkami.
Miejsce to – Nadwarciański Gród było piękne z wielu powodów. Był las. Była woda. Nie było zasięgu GSM. Czyli bajka!!
Rozbiliśmy się, wysypaliśmy z czołgu szpej, naprędce podgrzaliśmy koryto i napełniliśmy puste żołądki. Teraz mogliśmy z głodnymi pogadać.
Jako że przyjechaliśmy jako jedni z pierwszych uczestników nie musieliśmy się spieszyć. Pobujaliśmy się troszkę w hamakach.
Powoli zaczęli na miejsce docierać pozostali goście imprezy, witaliśmy więc znajomych i nowych znajomych. Obok nas zaczęło się robić gęściej.
W końcu dotarli wszyscy Ci, którzy grozili, że wezmą udział w imprezie i odbyło się oficjalne otwarcie.
Na imprezie oficjalnie powitali wszystkich Agnieszka i Tadeusz. Krótko i konkretnie.
Zaraz po zakończeniu powitania poprowadziłem dla chętnych małe warsztaty pt. „Podstawy surwiwalu – jak uzyskać ogień”.
Dzięki temu, że w pakiecie startowym każdy z uczestników otrzymał m. in. krzesiwo całe towarzystwo bawiło się bardzo aktywnie. Próbom, ćwiczeniom z uzyskiwania ognia z różnych rozpałek w ciągu tych kilku dni nie było końca. :)
Wieczorem oczywiście OGNISKO!
Odpalone – oczywista oczywistość – z krzesiwa! :)
Ognisko jest dobre, gdyż wszyscy je kochają.
Posiadówka przy ogniu i śpiewach trwała do późnych godzin nocnych.