17 lipca, poniedziałek, dzień czwarty
Pochmurno było, prognozy zapowiadały deszcz, może nawet burzę. W ciągu całego dnia było jednak ciepło, trochę pokropiło dla strachu tylko.
Tam, pod tą wiatą na drugim planie poniższej ryciny ja i Czikowski kimaliśmy w hamakach.
Po szybkim pakowaniu popłynęliśmy w dół rzeki. Nikt smutny nie był mimo pochmurnej pogody, ze względu na to chyba, że poprzedniego dnia słońce dało nam popalić!
Pole namiotowe „U Bociana” posiadało kilka fajnych ficzerów w postaci dobrego miejsca na ognisko, wiaty, pomostu skąd można było skakać do wody, sklepu spożywczego w odległości ok. 1,5km oraz sauny.
Tak, sauna… Sauna była niewątpliwą atrakcją tego wieczora. Zarówno dla dorosłych jak i dzieciaków. Budyneczek był całkiem spory, mieściła się w nim kupa ludzi. Na pierwszy ogień szły dzieciaki, które na komendę 1,2,3 wbiegały do tego drewnianego piekarnika i po kilku, może po 10 minutach na tę samą komendę wybiegały i z wrzaskiem skakały do zimnej wody Czarnej Hańczy. I zabawa od nowa… :)
Krzyku i śmiechu było przy tym co nie miara! A i śmiesznie było!
Po kolejnej, czwartej, a może piątej już sesji w saunie i wskoczeniu do rzeki dzieciaki wybiegły na brzeg.
Aleks: No to co, lecimy jeszcze raz?
Kornel: Jeszcze raz do sauny?
A: No tak
K: No to ile razy my będziemy w tej saunie?
A: Na maksa, ile fabryka dała!
Dzieciaki jeszcze kilka razy grzały się i chłodziły, po czym zagoniliśmy je do ogniska. W saunie do późna zostali najwięksi twardziele. Przy ognisku siedzieliśmy do późnej nocy..
Tu spałem pod tarpem, w hamaku.
Trasa dzienna: Maćkowa Ruda – pole namiotowe „U Bociana” (okolice miejscowości Głęboki Bród), ok. 16.30km
Mapka: