Po drodze mieliśmy wieś Spychowo, dokładnie te, gdzie ten Jurand się włóczył swego czasu. Zatrzymaliśmy się tam aby schronić się przed ulewą. Tu opuściło nas parę osób – dwie osady: Amelka, Cziko i Kornel oraz Iza i Parthagas. Taki mieli plan niestety ze względu na obowiązki zawodowe…
Ale mieliśmy też i farta, bo akurat trafiliśmy na Mazurskie Święto Dłubanki i było na co popatrzeć jak już deszcz przestał lać.
Zimno było, mokro i wiało więc odwiedzenie i skorzystanie z uroków cywilizacji i tamtejszej oferty gastronomicznej było dobrym pomysłem.
Jak już brzuszki były pełne ruszyliśmy dalej.
Pogoda nie rozpieszczała. Co chwilę lało. Korzystaliśmy z okazji żeby schronić się przed deszczem.