W lipcu wybieram się na trzydniowy spływ kanu/kajakowy, będę więc miał trochę frajdy. Żeby było bardziej bushcraftowo, postanowiłem, że na spływ zabiorę „hobo stove” czyli prowizoryczną kuchenkę na drewno. Pomysł zapewne wziął się stąd, że do gotowania w terenie używałem już chyba wszystkiego (kuchenki gazowe, spirytusowe, na benzynę, etc.), a tego nie…
RECON – Mały Zlot 2013
W ostatni weekend maja odbył się RECON Mały Zlot 2013. W tym roku obozowaliśmy z dzieciakami w okolicach Sieradza, nad jeziorem Próba.
Aleks komunista.
Tak jak zdecydowana większość drugoklasistów mój syn Aleks zaliczył „komunię”.
Dookoła Jeziora Nidzkiego
Jakiś czas temu wpadłem na pomysł, żeby pojechać w miejsce którego dawno nie odwiedziłem, a do którego czuję sentyment – Jezioro Nidzkie. Spędziłem tam wraz z kumplami i koleżankami kilka szalonych wakacyjnych wypadów na początku lat dziewięćdziesiątych. Czyli byłem wtedy bardzo młody i zwariowany ale brzydki jak teraz.
„Łyknął, krzyknął, przewróciło. Trzyma, już go ni ma.” :)
Oczywiście ostatnio sporo się u mnie kręci w leśnych klimatach miał więc to nie być jakiś zwyczajny, książkowy wypad na miejscówkę autem – grill, kiełba, piwo i do domu. Wymyśliłem, żeby zrobić sobie spacerek dookoła jeziora. Jako że wyprawa taka jest nie lada atrakcją zaprosiłem do uczestnictwa w niej chyba z setkę znajomych. Nikt mnie nie lubi – każdy wykręcał się jak mógł (studia, praca, okres, noga się złamała, teściowa umiera) więc chętnych nie było. Chociaż… Jeden się znalazł – mało się znamy więc się wpakował chłopak… :)
Sobota, 27 kwietnia, godz. 1:15
Pobudka. Ostatnie graty, prowiant do plecaka i pakowanie się do auta. Spod domku wyjechałem trochę po drugiej. Kierunek – okolice Sochaczewa – tam podjazd po kumpla – Arka Phobix’a i dalej w drogę. Ogólnie trasa wyglądała mniej więcej tak: Skierniewice – Sochaczew – Płońsk – Ciechanów – Przasnysz – Chorzele – Szczytno – Ruciane-Nida.
Trasy tej był więc kawałek – ponad 250 kilometrów i mimo że nie była to trasa szybkiego ruchu – bardziej powolnego (pozdrowienia dla panów łatających te wyrwy!) – minęła szybko. Całą drogę gaworzyliśmy z Arkiem o sprawach ważnych, mniej ważnych oraz o przysłowiowej dupie Maryni mimo, że żaden z nas jej nawet nie zna.
Sobota, ok. godz.. 6:00 – jesteśmy na miejscu. Startujemy z Rucianego-Nidy, z ul. Gałczyńskiego (os. Nida). Po lewej szpej Arka, po prawej mój. Plecaki z całym sprzętem, żarciem i wodą ważyły po około 20 kg. Czytaj dalej
Las. Mangusta 8 z Czerwoną Orkiestrą.
Tydzień temu – 19 i 20 kwietnia podłączyłem się do zabawy moich kumpli z Czerwonej Orkiestry – wybrałem się z nimi na manewry Mangusta 8 (BAT Łódź).
Light My Tesco
Biegam regularnie do Teskowni na zakupy. No gdzieś trzeba kupować salceson, pasztet, wódkę i ogórki. By żyć, trzeba żryć. I pić. A do Techo mam blisko i po drodze.
Zawsze staram się przebiec przez dział Sport/Turystyka by dowiedzieć się co nieco o światowych trendach w tych dziedzinach. No i ostatnio wykukałem perełkę. :)
Nowa zabaweczka – Wisport Sparrow 20.
No to pochwalę się nową zabaweczką – plecak Wisport Sparrow 20.
Zakupiłem go jako dodatkowy plecak: będzie mi służył głównie jako BOB (Bug Out Bag). Czasem Czytaj dalej
Bytowanie ludzkie – dziki najazd na łódzkie.
Kolejny raz dałem się wpuścić w maliny. A w zasadzie w jeżyny. W same kolczaste krzaki, bo owoców nie było. :)
Było: ognisko, śpiew, śmiechy, struganie, budowa filtra wody użytkowej, pieczenie chleba, darcie mordy, itp.
Z żarcia: rosół, grochówka, kurczaki, kiełbadrony, upieczony na miejscu chleb. Czytaj dalej
Ognisko & Kulig.
Zima się kończy, śnieg się kończy – trzeba było wykorzystać ostatnią szansę na mini kulig. :)
Rachu-ciachu i skombinowany superpojazd w postaci radzieckiego GAZa, który posłużył jako koń pociągowy oraz sanki w ilości szt. 3.
Dopisali znajomi – Piotrek Gaz Owner, Czikowscy z dziećmi i Małki bez dzieci. No i oczywiście byłem ja z Kamilą i Marcelem.
Rozpisywać się za dużo nie będę, niech jak zwykle więcej opowie komiks:
Sobotnia pizza.
Ostatnio jakoś często bywam kogutem domowym. :)
Ale to pewnie takie rodzinne zboczenia gastronomiczne po prostu (nie mylić z gastrycznymi).
Zachciało się dobrej pizzy więc ustrugałem:
Chleb.
Dawno nie piekłem, więc mnie kusiło. :)
Najzwyklejszy polski pszenno-żytni chleb plus: rodzynki, żurawina, pestki słonecznika.
Bawię się, testuję – na początku marca będę próbował upiec taki w lesie… :)
Las. Kolejny raz.
Kilka dni temu zaplanowałem kolejny wypad do lasu. Przede wszystkim po to, żeby zresetować się ale również: odpocząć od kompów, ruszyć dupę na powietrze, podwędzić się w dymie ogniska, zjeść, pierdnąć, posprzątać i wrócić do domu. Udało się wszystko, a nawet więcej.