Co jakiś czas rzeźbię w mące, drożdżach, grzybach, mięsie i żółtym serze.
Pizza mi wychodzi zacna. Coraz lepsza.
Ostatnio o tym wzruszającym serowo-mięsnym wydarzeniu pisałem trzy lata temu tutaj więc postanowiłem, że pora na powiew świeżości… :)
Przez te trzy lata przepis na ciasto uległ znacznym modyfikacjom:
BYŁO | JEST |
– 375g maki pszennej – 3 łyżki oliwy – 1,5 łyżeczki soli – 1,5 łyżeczki cukru – 15g świeżych drożdży – 270g wody | – 377g maki pszennej – 3 łyżki oliwy (mniejsza trochę łyżka) – 1,45 łyżeczki soli – 1,52 łyżeczki cukru – 16g świeżych drożdży – 268g wody |
Pieczarki, ser, mięcho w postaci szynki tudzież innego kiełbadrona zawsze daję w ilości „na pałę i co akurat w zanadrzu”.
Największą różnicą jest jednak to, że ciasto miesza mój prywatny niewolnik kupiony za mniej więcej równowartość kwoty sto dwadzieścia dolary. Niewolnik jest ładny, ma jednego kikuta, pochodzi z chin i zapieprza za garść prądu 230V. Mieszka w szafce. Bardzo fajna sprawa – polecam! :)
I co tu się rozpisywać jak są zdjęcia? Smakuje tak jak wygląda.
Dostałem ślinotoku. W sobotę znów zrobię.
Jakby co, kilka zdjęć więcej tutaj:
http://www.adammarczak.com/galeria/index.php?/category/20160400_marshalls_pizza
PS.
Sosy pomidorowy i czosnkowy do tej piccy (zacne!) przygotowuje moja prywatna Kobiałka Kamila.
Kocham ja ją więc nie tylko za same cycki ale i za te sosy właśnie.