Spływ Canoe, Mazury 2014.

Dzień 4. Niedziela.

Piękny poranek. Słoneczko, ciepło.

Spływ kanu, Mazury 2014.

Na śniadanie przypłynęły do nas łabędzie, a my oczywiście targani uczuciem miłości do zwierząt oraz głupotą zamiast je pogonić obkarmilismy pieczywem.  :)

Spływ kanu, Mazury 2014.

Spływ kanu, Mazury 2014.

Spływ kanu, Mazury 2014.

Po śniadanku i szybkiej kąpieli w jeziorze powoli zaczęliśmy zwijać majdan. Nie spieszyliśmy się – nie byliśmy na wyścigach, a i drogi zostało nam tylko kilkanaście rzutów smartfonem.

Spływ kanu, Mazury 2014.

Spływ kanu, Mazury 2014.

Spływ kanu, Mazury 2014.

Spakowaliśmy się więc i powoli, lajtowo popłynęliśmy w kierunki Bindugi Bobrowej – pola namiotowego do którego mam duży sentyment ze względu na młodzieńcze na nim szaleństwa.
Odwiedzam to miejsce co kilka lat.
Tam też stała zaparkowana i grzecznie na nas czekała moja stara furmanka wraz ze stupięćdziesięcioma końmi z turbiną.

Trasa – jak mi powiedział mój przyjaciel odbiornik GPS – jakieś 6,5 kilometra na początku była lajtowa – płynęło się łatwo  przyjemnie. Druga połowa była cięższa – wiało. I to głównie jak mnie biednemu – prosto w twarz. Mimo więc, że odcinek krótki to dał w dupę (czy w twarz)!   :)

Lądowaliśmy na miejscu przy słonecznej pogodzie. Pozostało tylko wdrapać się na górę razem z łódkami i całym szpejem.  :)

Spływ kanu, Mazury 2014.

Spływ kanu, Mazury 2014.

Tu byliśmy już w domu.  :)  Po chwili odpoczynku zapakowaliśmy łódki na Jurkową przyczepę i pożegnaliśmy się z Olcią i Grenlandem, gdyż oni musieli wiać jak najprędzej! Koniec długiego weekendu zapowiadał się średniociekawie na drogach, a przed nimi była najgorsza w takich czasach opcja – Warszawa.

My zaś na spokojnie rozbiliśmy się i pochłonęlismy pyszny gorący obiadek.

Spływ kanu, Mazury 2014.

Spływ kanu, Mazury 2014.

Poleżeliśmy, odpoczęliśmy i udaliśmy się w celach rozrywkowych do pobliskiej osady Krzyżami zwanej. W Krzyżach jest chyba więcej barów i spożywczych niż mieszkańców netto ogółem. Toteż sprawnie i szybko zakupiliśmy słodycze, lody i ostatni we wsi bochenek chleba.  :)

Spływ kanu, Mazury 2014.

Niedziela miałabyć na lajcie – tylko 6,5 kilo. Metrów.

 

Dalej >>>

Dodaj komentarz